piątek, 25 lipca 2014

Przeznaczenie (Mikey)

Znaliśmy się z Michaelem od dawna.
W 2000 roku przeprowadziłam się z całą rodziną do Australii, ponieważ tata znalazł tam stałą pracę. Kiedy przenosiłam swoje pudełko z zabawkami do nowego domu to właśnie Mikey był pierwszą osobą, którą spotkałam. Mały, rozczochrany Clifford usiłował dogonić ogromnego psa, który wyraźnie nie chciał być złapanym. Chłopak nie patrząc przed siebie wpadł na mnie wytrącając pudełko z moich rąk. I choć nasza znajomość nie zaczęła się najlepiej, bo zbiła się wtedy moja ukochana lalka, to chłopak natychmiast zatrzymał się i pomógł mi sprzątać. Następnego dnia zadzwonił do drzwi mojego nowego domu, przedstawił się jak należy i wręczył mi lalkę podobną do tej, która upadła poprzedniego dnia. Od tego wydarzenia zaczęliśmy się spotykać praktycznie codziennie. Chodziliśmy do jednej klasy, interesowały nas podobne rzeczy. Poznałam również kumpli Mikey'a. Byłam przy nich, kiedy stawiali pierwsze kroki w grze na instrumentach, kiedy w ich głowach rodził się zarys zespołu. Pomimo tego, że Clifford stawał się coraz bardziej sławny zawsze miał dla mnie
 czas. Dbał o naszą przyjaźń, która była czymś stałym, w przeciwieństwie do koloru jego włosów. 
Ale wróćmy do teraźniejszości. Jakiś miesiąc temu razem z chłopakami polecieliśmy do Stanów. Mikey zaprosił mnie do jednego z amerykańskich klubów. Chciał żebyśmy się trochę rozerwali. Siedzieliśmy przy barze, kiedy podszedł do nas chłopak w naszym wieku. Wyciągnął mnie na środek parkietu i zaczęliśmy tańczyć. Trochę niższy od Clifforda brunet, który jak się później okazało nazywał się Jack wypytywał się mnie o wszystko. Wydawał się dosyć sympatyczny. Po tańcu odnalazłam Michaela, a on podenerwowany powiedział mi, że musimy wracać. Był wyraźnie wkurzony. Kiedy jechaliśmy do hotelu ignorował wszelkie znaki, a jedyne co miał zakodowane pod blond czupryną to ciągłe dociskanie gazu. Nie reagował na moje prośby by zwolnił. Zdawał się być w innym wymiarze. Kiedy dojechaliśmy pod drzwi naszego hotelu zaparkował z piskiem opon i powiedział do mnie chłodno "wysiadaj". Pośpiesznie zrobiłam to co rozkazał mi chłopak, a potem zobaczyłam tylko samochód chowający się za zakrętem. Martwiłam się, ale stwierdziłam, że nie ma sensu wyczekiwać go przed drzwiami. Dlatego wróciłam do naszego apartamentu starając się zdawkowo odpowiadać na pytania chłopaków o Michaela. Jakąś godzinę później usłyszałam trzask drzwi i głośny wulgaryzm, który wydostał się prawdopodobnie z ust Michaela. Postanowiłam wyjść z mojego pokoju i wtedy stałam się świadkiem kłótni. 
- Cholerny glina - powiedział chłopak rzucając kawałek papieru na stół
- Co jest Mikey? - zapytał Luke
- Jestem cztery stówy w plecy za przekroczenie prędkości...
- Zwariowałeś?! Nie trzeba nam skandali. Tak bardzo chcesz trafić na okładki? - krzyknął zdenerwowany Ash. Rozmowa zmieniała się powoli w kłótnię. Nie chciałam do tego dopuścić, dlatego przerwałam im.
- Mike, chyba musimy pogadać.
- Chyba masz rację.
Wtedy podszedł do mnie, złapał mnie za nadgarstek i zaciągnął do swojej sypialni, zatrzaskując za nami drzwi. Usiadłam na jego łóżku, ale on kręcił się nerwowo.
- Co Cię tak bardzo wkurzyło?
- Jeszcze pytasz? Myślałem, że jesteś bardziej odpowiedzialna. Dawać obcemu facetowi swoje dane.
- Powiedziałam mu tylko jak się nazywam! - krzyknęłam - Zresztą, nie musisz mnie ze wszystkiego rozliczać.
- Myślałem, że jeśli jesteśmy przyjaciółmi wiemy o sobie wszystko.
- Michael - wstałam i podeszłam do niego - Wiesz, że tak jest. Nie chcę się kłócić. Zapomnijmy o tym, ok?
- Masz rację, przepraszam za moje zachowanie.
Przez cztery dni nie wracaliśmy już do tej sytuacji. Ale później sytuacja znów się pogorszyła. Mieliśmy własnie wyjeżdżać na obiad, kiedy dostałam wiadomość na facebooku. Wiadomość od chłopaka z imprezy.



Niestety, warunki nie pozwoliły mi odpisać na wiadomość. Jak się okazało, za moimi plecami stał Clifford, który zdążył już przeczytać to co napisał nieznajomy.
- Widzisz, ostrzegałem cię... - powiedział
- Daj spokój, to tylko głupia wiadomość - chciałam załagodzić sytuację
- Mówiłem, że tak będzie, że on nie da ci spokoju. Ostrzegałem, ale ty wiedziałaś swoje.
- Nie da mi spokoju? Napisał pierwszy raz. 
- Nie bój się, zaraz napisze znów. Pewnie jeszcze chcesz się z nim spotkać, prawda?!
- Michaelu GORDONIE Cliffordzie! - specjalnie podkreśliłam jego drugie imię
- Wiesz, że nie znoszę, gdy tak do mnie mó...
- Wiem - nie dałam mu dokończyć - Nie zamierzam się z nim spotkać, przynajmniej nie sama. Jeśli odmówię, nie da mi spokoju. Ale zawsze możesz pobawić się w szpiega, prawda?
- Powoli zaczyna mi się podobać twój tok myślenia - powiedział blondyn
Ton rozmowy zmienił się. Jeszcze tego samego dnia obgadałam z Mikey'em plan działania. Umówiłam się z Jackiem na  czwartek w pobliskiej restauracji. Jedyne co nam pozostało to czekanie na spotkanie. Stworzyliśmy również wspólne znaki. Kciuk w górę miał oznaczać, że wszystko jest ok, natomiast kciuk w dół dawał Michaelowi zielone światło by uratować mnie z nudnej randki. Wszystko było dopięte na ostatni guzik.

Nadszedł wyczekiwany czwartek. Michael podwiózł mnie w umówione miejsce. Wysiadłam z samochodu i powoli weszłam do restauracji. Przy jednym ze stolików ustawionych pod oknem zobaczyłam znajomą twarz. Przywitałam się z Jackiem i zajęłam swoje miejsce. Michael natomiast obserwował sytuację ze stolika ustawionego za dużą doniczką. Moje spotkanie zapowiadało się bardzo dobrze. Chłopak zamówił mi kawę i ciasto, a potem czas mijał coraz szybciej. Rozmawialiśmy na rozmaite tematy. Jack był zabawny i czarujący. Po godzinie, kiedy chłopak zajęty był opowiadaniem o swoich planach na przyszłość wysunęłam dyskretnie kciuk w górę w kierunku Michaela. On wówczas wstał. Myślałam nawet, że ma zamiar wrócić do hotelu, jednak on przyszedł do naszego stolika i udając zdziwionego zaczął rozmawiać. 
- Boże, jak dawno cię nie widziałem. - powiedział
- Michael? Co ty tu...
- Potrzebuję twojej pomocy. Mam nadzieję, że twój znajomy się nie pogniewa jeśli wyrwę cię ze spotkania, ale to pilna sytuacja, a nie mogłem się do ciebie dodzwonić. - skłamał
- Nie ma problemu - powiedział z uśmiechem Jack - Umówimy się w innym terminie, a teraz leć.
Zła na Clifforda posłusznie pożegnałam się z Jackiem i wyszłam z kawiarni. Wsiadłam do samochodu blondyna, a ten natychmiast uruchomił silnik i odjechał. Przez całą drogę się nie odzywałam. Chłopak wywiózł mnie na jakieś puste wybrzeże. Wysiadłam z jego auta i oparłam się o murek. Wtedy też zaatakowałam chłopaka.
- Boże, czy ty jesteś ślepy? Pokazałam kciuk w górę! Wszystko było idealnie, a ty to zepsułeś! Michael, nie wiem co się ostatnio z tobą dzieje. Masz jakieś problemy? Powiedz mi! 
- Było idealnie, czarujący chłopak, świetne spotkanie. Byłem strasznym egoistą! Jak mogłem to zepsuć myśląc wyłącznie o sobie... - powiedział łapiąc się za głowę
- Mikey, co jest? - zapytałam zmartwiona
- Mam problem... Nie, właściwie to ja jestem problemem. Ja... nie mogłem już wytrzymać tego, że komuś się spodobałaś, bałem się, że cię stracę.
- Przecież jesteśmy przyjaciółmi...
- Właśnie, przyjaciółmi. Ale od kilku miesięcy jesteś dla mnie kimś więcej. Dlatego to zrobiłem... Dlatego ostatnio się tak zachowywałem...
- Mikey, nic nie powiedziałeś...
- Przepraszam cię, jak chcesz to mogę cię odwieźć do restauracji.
- Nie! - moje serce w tamtym momencie zabiło mocniej. Dlaczego nie zauważyłam jego uczucia. W tamtym momencie zrozumiałam, że on również jest mi bliski, ale już nie tylko jako przyjaciel. Podeszłam do niego szybkim krokiem, a następnie przytuliłam go. Michael objął mnie swoimi ramionami i ucałował w czoło - Chcę zostać z tobą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz