niedziela, 20 lipca 2014

Spotkanie na nartach (Luke)

W tym roku zima spełniła swoje zadanie w stu procentach. Razem z całą klasą na ferie zimowe wyjechaliśmy do Austrii na narty. Uwielbiam ten sport, dlatego kiedy tylko wysiadłam z naszego autokaru wciągnęłam do płuc świeże, górskie powietrze. Niezwykle ucieszył mnie widok ogromnej warstwy białego puchu, która stale powiększała się dzięki śnieżynkom spadającym wprost na nasze głowy. Pierwsze popołudnie niestety poświęcone było na sprawy organizacyjne, dlatego też zaraz po rozpakowaniu walizek udaliśmy się na spotkanie w pokoju opiekunów. Po nim nastąpiła w połowie nieprzespana noc, którą spędziliśmy w największym pokoju chłopaków. Rozmawialiśmy o sprawach ważnych i ważniejszych, jednak każda z nich sprowadzała się w końcu do rozprawiania na temat związków.
Po przegadanej nocy spędzonej w górskim domku zeszliśmy wszyscy do ogromnej jadalni, gdzie czekał już na nas suto zastawiony stół. Zjadłam kilka bułeczek z żółtym serem. Chciałam jak najszybciej zaspokoić spragniony żołądek i wyjść w końcu na stok. Ubrałam się w mój nowy strój narciarski w kolorze fioletowym, zabrałam sprzęt i razem z resztą wyszłam na przepiękny stok. Jedyną wadą było to, że znajdowało się na nim zbyt wiele osób. Jednak nic nie może powstrzymać miłośnika narciarstwa, takiego jak ja, od zażywania wspaniałej jazdy w takich warunkach! Miejsce to było idealnie przygotowane do sezonu i cały dzień mógłby zostać nazwany perfekcyjnym, gdyby nie... BUM! Ktoś zajechał mi drogę, potrącił mnie i nawet nie raczył się zatrzymać! Zakotwiczona tylną częścią ciała w zaspie zdążyłam dostrzec tylko jak osoba ta znika wśród innych narciarzy. Zapamiętałam jednak jego czarny kombinezon i charakterystyczny, granatowy kask. Po chwili zalegania w śnieżnej pułapce udało mi się w końcu stanąć na nogi. Wtedy postanowiłam pojechać za resztą grupy, ale... Zaraz, przecież nie było nikogo znajomego. Przerażona zaczęłam jeździć po różnych miejscach, by tylko odnaleźć jakąś znaną twarz, a właściwie znane gogle, ale mijały mnie tylko kolejne fale obcych grup i rodzin. Kilkukrotnie jeszcze chciały mnie rozjechać dzieci uczące się dopiero jeździć, jednak nie robiło to na mnie wrażenia. Liczyło się tylko to, by odnaleźć zagubioną grupę.   W pewnym momencie wpadłam na pomysł, by udać się na wyciąg krzesełkowy. Łudziłam się, że z góry odnajdę kogoś znajomego. Dlatego szybko podążyłam w tamtym kierunku. Zajęłam miejsce zaraz obok... Tego samego granatowego kasku. Postanowiłam, że nie zostanę dłużna. 
- To ty! Jesteś okropnie nieodpowiedzialny!!! -krzyknęłam
- Ja? O co Ci chodzi?! - zapytał głos spod kasku
- Potrąciłeś mnie i nawet się nie zatrzymałeś...
- Nie moja wina, że nie potrafisz jeździć. - odpowiedział wyraźnie rozbawiony, jednak jego humor zniknął wraz z szarpnięciem kolejki, która zatrzymała się nad niemałą przepaścią. 
- No pięknie! Zgubiłam przez Ciebie grupę, a teraz jeszcze zepsułeś kolejkę.
- Nie dramatyzuj, to tylko usterka, którą zaraz ktoś naprawi... 
W tym momencie zaczął mi dzwonić telefon, oczywiście na dzwonek miałam moją ukochaną piosenkę "Heartbreak Girl", co wyraźnie wzbudziło ciekawość mojego tymczasowego sąsiada.
- Lepiej nie wyciągaj telefonu. Jak kolejka ruszy możesz go upuścić. 
- Daj już spok... - nie dokończyłam. Ten człowiek był jakimś prorokiem! Kolejka szarpnęła, a mój nowiutki iPhone wyleciał mi z rąk.
- Mówiłem... 
- Och! To najgorszy dzień mojego życia, teraz już na pewno nie znajdę drogi...
Więcej się do mnie nie odezwał. Dopiero, gdy dotarliśmy do stacji, a ja chciałam już odejść, chłopak złapał mnie za rękę. 
- Trochę znam ten teren. Mogę Cię odprowadzić do schroniska, tylko podaj mi coś charakterystycznego. 
Tak też się stało, nie miałam innego wyjścia, dlatego zgodziłam się na tą propozycję, choć, jak wtedy sądziłam, nie chciałam mieć nic wspólnego z tą osobą. Powoli kierowaliśmy się w stronę mojego upragnionego celu, kiedy nieznajomy ponownie przemówił.
- Twój dzwonek... Słuchasz 5 Seconds of Summer?
- Oczywiście, uwielbiam ich. Skąd to pytanie?
- Trochę o nich słyszałem. Co sądzisz o zespole?
- Chłopaki świetnie grają. Bardzo chciałabym kiedyś iść na ich koncert, a nawet ich poznać.
- Może kiedyś Ci się uda. - powiedział, wyraźnie zadowolony - No, chyba jesteśmy na miejscu, prawda?
- Tak, jesteś wielki! Dziękuję yyyy... Jak masz na imię?
- Po prostu Luke.
Dopiero wtedy dokładnie przyjrzałam się jego twarzy... Wcześniej nawet o tym nie pomyślałam. Chłopak chyba zauważył, że dopiero teraz go poznałam, bo uśmiechnął się.
- Patrzysz na mnie jak na ducha. - przemówił w końcu
- Ty, jesteś... Boże! Ale jak? Luke w Austrii? Skąd?! 
- Wiesz, przede wszystkim jestem zwykłym chłopakiem na feriach, który właśnie spotkał zakręconą dziewczynę.
- Bo... ja cię uwielbiam!!!
- A ja myślę, że mogę się z tobą dogadać. Dostaniesz wejściówki na koncert i zorganizuję spotkanie  z resztą zespołu, ale musisz się jeszcze ze mną spotkać. 
- Chyba nie mam innego wyjścia. - odpowiedziałam robiąc do niego maślane oczy. Luke... Sam Luke Hemmings zaprosił mnie własnie na randkę! Pytałam się, czy to dzieje się na prawdę. Kiedy już wróciłam do świata żywych usłyszałam tylko ostatnie słowa chłopaka.
-... i będę tu czekać jutro o dwunastej. Do zobaczenia.
Po tych słowach pocałował mnie nieśmiało w policzek. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz