Kiedy skończyłam edukację w szkole podstawowej z wynikami bardzo dobrymi wybrałam dla siebie najlepsza średnia szkole w Sydney. Polecana, z najlepszymi wynikami, szczególnie w zakresie przedmiotów ścisłych. Uznałam, że dla takiego mozga jak ja będzie to najlepsze miejsce do zwiększenia osiągnięć. Rzeczywiście, w pierwszym semestrze szkoła idealnie zgadzała się z opisem. Inni uczniowie prowadzili spokojne życie zgodne z ich zainteresowani. Jednak później wydarzyło się coś, co przewróciło placówkę, uczniów i moje życie do góry nogami. Czterech chłopaków, a jeden pochodzący z równoległej klasy, którzy spędzali wolny czas na graniu w swoim zespole wybiło się nagle w świecie muzyki. Stali się sławni, pożądani przez rzesze nastolatek. W ten właśnie sposób wiecznie rozrabiający Mikey, humanista Luke, wysportowany Calum i nad wyraz spokojny Ash stali się szkolnymi przystojniakami. Kiedy któryś z nich przechodził korytarzem kilka dziewczyn mdlało lub chodziło za nimi jak cienie. Niestety na mnie nie sprawiało to szczególnego wrażenia. Musze przyznać, chłopaki fajnie grali, ale ja wolałam trwać w świecie matematyki niż latać za nimi.
Pewnego dnia w moim domu zabrakło prądu. Dlatego tez mój budzik nie zadzwonił. Zajęcia zaczynałam o godzinie dziewiątej, natomiast obudziłam się pięć minut wcześniej. Wiedziałam że to będzie zły dzień. Szybko się ubrałam, zapomniałam nawet zabrać drugiego śniadania. Wsiadłam na rower i już pędziłam do szkoły. Byłam już dwadzieścia minut spóźniona kiedy wbiegłam przez drzwi na szkolny korytarz. Niestety pech chyba nie chciał mnie opuścić. Zaraz za zakrętem, kiedy od klasy dzieliło mnie już pięć kroków wpadłam wprost na moja anglistkę, która mnie nienawidziła. Gdyby tego było mało kobieta ta niosła wówczas kawę, która aktualnie znajdowała się na jej przestarzałej marynarce i wszystkich dokumentach rozrzuconych teraz po całym korytarzu.
- Pani Collins... ja bardzo przepraszam...
- Ty mała niezdaro! - krzyknęła kobieta - Jak ja teraz wyglądam.
- Ja nie chciałam - mówiłam zbierając zaplamione kawa dokumenty
- Zostajesz dziś po lekcjach!
- Ale dziś mamy kółko matematyczne...
- Kółko, tak? W takim razie zgłosisz się jutro po lekcjach na kółko teatralne. Idealnie się składa, bo właśnie straciłam aktorkę do roli Julii.
- Tylko nie teatr, błagam panią...
- Dość gadania, wracaj na lekcje.
Ze spuszczona głową wróciłam do klasy. Kobieta ta po raz kolejny udowodniła mi jak bardzo mnie nienawidzi. Wiedziała że boje się występów publicznych, zwykle referaty w klasie sprawiały mi trudność. A teraz miałam grać przed całą szkoła?! Bardzo chciałabym się wykręcić, ale chyba nie miałam wyjścia.
Następnego dnia udałam się do klasy mojej nauczycielki. Czekało tam już kilka osób czytających swoje kwestie z białych kartek. Ja również zaraz po wejściu dostałam swoją kartkę. Kobieta powiedziała nam wtedy ze próby będą trwały przez kolejny miesiąc. Czekaliśmy jeszcze na odtwórce Romeo. Jednak wtedy wpadł jakiś chłopak ubrany w strój sportowy.
- Prze pani - powiedział zdyszany - Dan złamał nogę grając w kosza.
- Nieprawdopodobne! - krzyknęła kobieta łapiąc się za głowę - To przedstawienie jest chyba skazane na niepowodzenie. Najpierw Julia, teraz Romeo...
- Niech się pani nie denerwuje. Mój kumpel z klasy mówił ze chciałby zagrać Romeo, ale wybrała pani Daniela - powiedział inny chłopak
- Tak mówisz Bill? Więc idź po niego.
Chłopak zostawił swój scenariusz i wybiegł z klasy. Ja natomiast usiadłam na krześle i śledząc wzrokiem moja kwestie zastanawiałam się z kim przyjdzie mi grać. Stres zżerał mnie od środka. Jakoś dziesięć minut później do klasy wszedł ponownie Bill, natomiast za nim kroczył nowy Romeo, którym miał być... Ashton Irwin...
No pięknie... Zrobiło mi się ciemno przed oczyma. Że niby ja miałam z nim grać?! Już widziałam jak moje spokojne życie umiera w potoku pytań i okrzyków zazdrosnych dziewczyn na korytarzu. "Boże, za co mnie tak karzesz?" - pytałam. Czy nie mogło zostać tak jak dotychczas? Zakuwałabym matmę będąc dla innych powietrzem, a Irwin grałby sobie w swoim zespole.
Po krótkiej rozmowie z naszą anglistka nagle usłyszałam przed sobą przyjemny głos.
- A więc to Ty jesteś Julia? - zapytał Ash - Jestem Ash. Wydaje mi się ze jesteś z równoległej klasy, prawda?
- Ja... tak, chyba tak.
- Denerwujesz się?
- Wiesz, wolałabym rozwiązywać zadanie matematyczne przed całą klasa... - postanowiłam ze będę z nim rozmawiać jak że zwykłym chłopakiem - Jestem nieśmiała i nie wiem nic o grze scenicznej.
- Nie martw się. Coś na to poradzimy. Mam pomysł, wpadnij do mnie jutro po szkole.
- Jesteś pewien? - zapytałam
- Oczywiście, nie masz wyboru.
Pomyślałam wtedy, że może ta wizyta pomoże mi w występie. Dlatego następnego dnia poszłam do chłopaka. Było bardzo sympatycznie, kilka razy ćwiczyliśmy nasze kwestie. W późniejszym czasie również się spotykaliśmy. Dzięki Ashtonowi grało mi się coraz lepiej. Musiałam się przyznać, że polubiłam chłopaka. Nie nosił się wcale jak jakaś wielka gwiazdka, zachowywał się zupełnie normalnie. Prawda, że zazdrosne dziewczyny zaczepiały mnie na korytarzach w szkole, ale ja starałam się je ignorować. Stałam się bardziej pewna siebie niż dotychczas. Czas na próbach mijał za szybko. W końcu nadszedł czas na próbę generalna i wielki występ. Trema w końcu wzięła górę i sparaliżowała moje ciało. Wtedy Ashton do mnie podszedł.
- Znasz treść tego dramatu? - zapytał
- Oczywiście.
- Jeśli zapomnisz kwestii improwizuj. A teraz wyluzuj, wszystko będzie ok.
Poklepał mnie po ramieniu. Chwilę później graliśmy już swoje role. Zapomniałam o tym ze stoję na scenie przed całą klasa. Liczyło się tylko to by zagrać według scenariusza. I pewnie byłoby wszystko ok, ale w kulminacyjnej scenie Ashton złapał mnie za rękę, wypowiedział słowa: "Ty jesteś moja Julią" i pocałował mnie w usta. Cała sala myślała ze to cześć gry aktorskie, ale ja wiedziałam, że tego nie było w scenariuszu.
Zaraz po zakończeniu gry, kiedy wyszliśmy za kurtynę natychmiast odnalazłam Asha.
- Zmieniłeś scenariusz - powiedziałam. Niby miałam do niego pretensje o to, ale z drugiej strony podobał mi się taki obrót sytuacji.
- Musiałem Ci powiedzieć, że jesteś moją Julią.
Wtedy podeszłam do niego i przytuliłam go.
- A Ty jesteś moim Ashmeo.
- Pani Collins... ja bardzo przepraszam...
- Ty mała niezdaro! - krzyknęła kobieta - Jak ja teraz wyglądam.
- Ja nie chciałam - mówiłam zbierając zaplamione kawa dokumenty
- Zostajesz dziś po lekcjach!
- Ale dziś mamy kółko matematyczne...
- Kółko, tak? W takim razie zgłosisz się jutro po lekcjach na kółko teatralne. Idealnie się składa, bo właśnie straciłam aktorkę do roli Julii.
- Tylko nie teatr, błagam panią...
- Dość gadania, wracaj na lekcje.
Ze spuszczona głową wróciłam do klasy. Kobieta ta po raz kolejny udowodniła mi jak bardzo mnie nienawidzi. Wiedziała że boje się występów publicznych, zwykle referaty w klasie sprawiały mi trudność. A teraz miałam grać przed całą szkoła?! Bardzo chciałabym się wykręcić, ale chyba nie miałam wyjścia.
Następnego dnia udałam się do klasy mojej nauczycielki. Czekało tam już kilka osób czytających swoje kwestie z białych kartek. Ja również zaraz po wejściu dostałam swoją kartkę. Kobieta powiedziała nam wtedy ze próby będą trwały przez kolejny miesiąc. Czekaliśmy jeszcze na odtwórce Romeo. Jednak wtedy wpadł jakiś chłopak ubrany w strój sportowy.
- Prze pani - powiedział zdyszany - Dan złamał nogę grając w kosza.
- Nieprawdopodobne! - krzyknęła kobieta łapiąc się za głowę - To przedstawienie jest chyba skazane na niepowodzenie. Najpierw Julia, teraz Romeo...
- Niech się pani nie denerwuje. Mój kumpel z klasy mówił ze chciałby zagrać Romeo, ale wybrała pani Daniela - powiedział inny chłopak
- Tak mówisz Bill? Więc idź po niego.
Chłopak zostawił swój scenariusz i wybiegł z klasy. Ja natomiast usiadłam na krześle i śledząc wzrokiem moja kwestie zastanawiałam się z kim przyjdzie mi grać. Stres zżerał mnie od środka. Jakoś dziesięć minut później do klasy wszedł ponownie Bill, natomiast za nim kroczył nowy Romeo, którym miał być... Ashton Irwin...
No pięknie... Zrobiło mi się ciemno przed oczyma. Że niby ja miałam z nim grać?! Już widziałam jak moje spokojne życie umiera w potoku pytań i okrzyków zazdrosnych dziewczyn na korytarzu. "Boże, za co mnie tak karzesz?" - pytałam. Czy nie mogło zostać tak jak dotychczas? Zakuwałabym matmę będąc dla innych powietrzem, a Irwin grałby sobie w swoim zespole.
Po krótkiej rozmowie z naszą anglistka nagle usłyszałam przed sobą przyjemny głos.
- A więc to Ty jesteś Julia? - zapytał Ash - Jestem Ash. Wydaje mi się ze jesteś z równoległej klasy, prawda?
- Ja... tak, chyba tak.
- Denerwujesz się?
- Wiesz, wolałabym rozwiązywać zadanie matematyczne przed całą klasa... - postanowiłam ze będę z nim rozmawiać jak że zwykłym chłopakiem - Jestem nieśmiała i nie wiem nic o grze scenicznej.
- Nie martw się. Coś na to poradzimy. Mam pomysł, wpadnij do mnie jutro po szkole.
- Jesteś pewien? - zapytałam
- Oczywiście, nie masz wyboru.
Pomyślałam wtedy, że może ta wizyta pomoże mi w występie. Dlatego następnego dnia poszłam do chłopaka. Było bardzo sympatycznie, kilka razy ćwiczyliśmy nasze kwestie. W późniejszym czasie również się spotykaliśmy. Dzięki Ashtonowi grało mi się coraz lepiej. Musiałam się przyznać, że polubiłam chłopaka. Nie nosił się wcale jak jakaś wielka gwiazdka, zachowywał się zupełnie normalnie. Prawda, że zazdrosne dziewczyny zaczepiały mnie na korytarzach w szkole, ale ja starałam się je ignorować. Stałam się bardziej pewna siebie niż dotychczas. Czas na próbach mijał za szybko. W końcu nadszedł czas na próbę generalna i wielki występ. Trema w końcu wzięła górę i sparaliżowała moje ciało. Wtedy Ashton do mnie podszedł.
- Znasz treść tego dramatu? - zapytał
- Oczywiście.
- Jeśli zapomnisz kwestii improwizuj. A teraz wyluzuj, wszystko będzie ok.
Poklepał mnie po ramieniu. Chwilę później graliśmy już swoje role. Zapomniałam o tym ze stoję na scenie przed całą klasa. Liczyło się tylko to by zagrać według scenariusza. I pewnie byłoby wszystko ok, ale w kulminacyjnej scenie Ashton złapał mnie za rękę, wypowiedział słowa: "Ty jesteś moja Julią" i pocałował mnie w usta. Cała sala myślała ze to cześć gry aktorskie, ale ja wiedziałam, że tego nie było w scenariuszu.
Zaraz po zakończeniu gry, kiedy wyszliśmy za kurtynę natychmiast odnalazłam Asha.
- Zmieniłeś scenariusz - powiedziałam. Niby miałam do niego pretensje o to, ale z drugiej strony podobał mi się taki obrót sytuacji.
- Musiałem Ci powiedzieć, że jesteś moją Julią.
Wtedy podeszłam do niego i przytuliłam go.
- A Ty jesteś moim Ashmeo.